sobota, 31 maja 2014

Rozdział 6

WRACAM! Po ponad miesięcznej przerwie zabrakło mi waszej obecności i możliwości pisania :) Liczę na wasze komentarze, bo to motywuje :) Kombinuję z wyglądem, ale wena mi uszła :) Jeżeli macie pomysły, to piszcie w komentarzach.
Wybaczcie za ten mały wątek miłosny, po prostu jakoś tak wyszło. I tak nie będzie miało to większego wpływu na fabułę ;)
Dziś pojawią się również nowi bohaterowie i to całkiem sporo nowych bohaterów :)

   No i biegniemy. Znowu. To zaczyna się robić nudne. Plan wymyślam w biegu. Można by się schować w jaskini. To niezły pomysł. Wpadamy do pierwszej lepszej dziury. Ruszam na zwiady. Poduszkowiec zawraca, chyba go zgubiliśmy. Wracam do kryjówki i widzę mizerne twarze uciekinierów. Clariss i Elizabeth siedzą w kącie i płaczą. Elizabeth początkowo próbuje ją pocieszyć, ale sama zaczyna chlipać.
   - Kati, kiedy wrócimy do domu? - pyta Clariss.
   - Nie wiem, siostrzyczko - odpowiada Katrina.
Nikt nie wie, kiedy wrócimy, i czy w ogóle wrócimy. Ale na pewno nie będzie to szybko.
   Siadamy w grupach. Chcemy spędzić ten czas, który nam został z tymi, z którymi nie jesteśmy w stanie się pożegnać. Tylko ja siedzę sama, zamknięta w moim małym świecie i rozmyślam o tym, co się dzieje. Wstaję. Zaczynam krążyć między ludźmi i staram przypomnieć sobie, dlaczego ciągle mam ich przy sobie. W kącie widzę Kati i Jacoba, jej chłopaka. Trzymają się za ręce. Chłopak całuje ją w policzek. Widać, że chcą na zawsze być razem.
   Odwracam wzrok i patrzę na Clarissę i Elizabeth. Dziesięciolatka zrobiła siostrze laleczkę z drewna. Elizabeth zawsze miała talent artystyczny. Od najmłodszych lat malowała i rzeźbiła z dostępnych materiałów.
   Znów obracam się i wpatruję w cień. Siedzą tam Tony i Toby. Bliźniacy ostrzą noże, które wręczyła im Kati. Nie wiem, czy to był dobry pomysł, gdyż są oni bardzo waleczni i nie jestem pewna, czy są do końca lojalni. Pewnie przy pierwszej lepszej okazji postarają się uciec i nas wydać. Muszę mieć na nich oko.
   Kolejny zwrot. Patrzę na środek jaskini. Kilka metrów ode mnie siedzi Mike. Trzyma w rękach białą różę. Siadam obok niego.
   - Ja... muszę ci coś powiedzieć - mówi, chociaż nie powinien mnie widzieć. - Nie wiem... jak to ująć w słowa...
   - Nie, nic nie musisz mówić - odpowiadam i całuję go delikatnie - Rozumiem.
   - Skąd ty...?
   - Po prostu wiem - przerywam mu.
Chłopak chwyta mnie za policzek i zbliża swoje usta do moich.
   Zamykam oczy. Widzę nas, jako dzieci. W wizji mamy może z 8 lat. Bawimy się. Trzymam w ręku patyk, z resztą on też. Nagle bierze zamach i atakuje mnie jakby walczył mieczem. Odparowuję i powalam go na plecy. Uśmiecham się. Ten jednak wstaje i zadaje mi trzy silne ciosy, dwa blokuję, ale trzeci mnie zaskakuje i padam na plecy z głośnym hukiem. W uszach mi szumi, głos staje mi w gardle, oczy przestają mnie słuchać. Leżę. Chłopak podchodzi i zaczyna kopać mnie w bok. Chcę krzyczeć, że mam dosyć. Czuję ból w nogach i odrzuca mnie na bok, gdy dostaję kolejny cios w brzuch. Mike coś mówi, śmieje się, ale nie słyszę co. Znów czuję ból i znów lecę w prawo. Cierpię, chcę krzyczeć. Ten jednak pochyla się nade mną i macha mi na pożegnanie. Słyszę: "Dobranoc!" i nie widzę już nic.
   Nagle na ustach czuję ciepło. Otwieram oczy i odrywam się od wspomnień. Orientuję się, że pewnie od kilku minut jestem złączona z nim w pocałunku. Odpycham go. Co ja robię?! To przecież wróg. Ten, z którym się przyjaźniłam, a on mnie zdradził. Wstaję i bez słowa odchodzę w kąt odsuwam się jak najdalej od niego i od wszystkich. Czy tylko we mnie nie ma choćby kawałeczka szczęścia. Oni to odczuwają, bo mają siebie, a ja? Ja jestem sama.
   - Pierwsza miłość?
   - Oh, Kati - rozpoznaję jej głos. - Sama nie wiem... Nie wiem, czy kiedykolwiek będę szczęśliwa.
   - Uwierz mi, będzie dobrze. A teraz idź spać, to ci pomoże. Obejmę twoją wartę.
   Stulam się w kłębek, zakrywam kocem, który wyjmuję z torby i staram się odpocząć. Staram się nie myśleć o nich, o tych ludziach, których mogę stracić w każdym momencie.
   Zasypiam.

2 komentarze:

  1. bardzo zaintrygował mnie Twój blog, wiesz?
    I nie znajduję słów.
    Każde twoje słowo jest tak idealnie wpasowane w resztę, że to aż boli, takie to piękne. Idealne. "Dopełnienie", któremu nie brakuje nic. Twoje opowiadanie jest kompletne, ani jedno słowo, przecinek, kropka, nic nie jest zbędne. A przy tym niesłychana prostota, przed którą się rozpływam, wzruszam. Nigdy nie będę umiała tak pisać, nie umiem grać na strunach wrażliwości jak Ty, Emily. Jesteś królową.
    Czy muszę dodawać coś więcej? Aż nie chce się dochodzić do końca rozdziału, chce się powiedzieć - chwilo, trwaj. Ciężko się wyrwać z tej innej rzeczywistości.
    Tylko, że co ja ci mam, An, powiedzieć? Powtarzać te same, banalne komplementy? Historia toczy się lekko (eh, ale słowo wybrałam ;D), język jest genialny, i tak dalej, i tak dalej.

    nieśmiało zapraszam do mnie! - igrzyska-smierci-story.blogspot.com
    Ps. Zmieniłabyś czcionkę opowiadania? Troszeczkę trudno się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog jest niesamowity. Masz wielki talent. Miałaś świetny pomysł co do niego. A do tego Niall Horan jako Kyle <3. Życzę weny i z niecierpliwością czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń