Jestem. Znów długo mnie nie było. Przepraszam, ale mam wreszcie wakacje i będę obowiązkowa.
Otwieram oczy. Wiem, co zrobię. Przeciągam się. Jest jeszcze ciemno. Wartę objęli Jackob i Toby. Gadają o czymś. Zresztą nie ważne. Mam plan. Plan, jak zapomnieć i jak nas uwolnić. Plan, jak uciec.
- Toby! Jackob! - mówię, gdy stoję za ich plecami - Chcę przejąć wartę.
- Sama?! - słyszę w odpowiedzi.
- Nie, obudzę Mike'a - odrzekam spokojnie.
- Lepiej obudź Katrinę - proponuje Toby.
- Zwariowałeś?! - wykrzykuje, lecz na tyle cicho by nikogo nie zbudzić Jackob - Stała dziś dwa razy! Lepiej Tony. I tak miałaś z nią stać.
- Czyli ona też ma stać dwa razy? - oburza się Toby.
Chłopacy zaczynają się kłócić, a ja odchodzę i budzę Mike'a.
- Co... Co jest...? - pyta zaspany.
- Zmiana warty - odrzekam oschle.
- Już?! Miałem stać od wschodu słońca do wymarszu!
- Zmiana planów. Stoisz teraz. Ze mną. Chodź.
Gdy jesteśmy już blisko wpada mi w ucho kłótnia wartowników:
- A wiesz, co jest najgorsze? To, że Clarissa i Elizabeth nie muszą stać.
- Dokładnie! Równouprawnienie!
- A nie, że my harujemy w pocie czoła całą noc.
- I w ogóle, dlaczego Kati stanęła zamiast Anne? To bez sensu...
- Ta... Zniszczyła cały harmonogram.
- Mówiliście coś? - przerywam - Powinniście pójść spać - dodaję.
Gdy jestem pewna, że zasnęli, wpatruję się ciemność.
- Zapomnij - mówię do mojego współwartownika.
- O czym?
- O wczoraj.
- O pocałunku?
- O pocałunku.
- Dlaczego?
- Czasem ludzie robią głupstwa nie koniecznie wiedząc dlaczego.
- To było głupstwo?
- Zawsze byliśmy rywalami. Pamiętasz? Zawsze. Wpierw przyjacielsko, potem wrogo. Taka kolej rzeczy. Dlaczego niby miałabym nagle zmienić zdanie o tobie i się zakochać.
- Hm... No nie wiem.
- Widzisz... Ja też nie.
- Czyli to nic nie znaczyło?
- Nie.
- A jednak mnie pocałowałaś...
- Dla zabawy. Zapomnij, jasne? Zapomnij.
- Jasne, nie ma sprawy.
Przez resztę warty milczymy. Gdy świta, budzę resztę obozu. Stoję nad Clarissą i nagle ktoś dotyka mojego ramienia.
- Dzień dobry! Dobrze się dzisiaj spało?- to dowódca strażników.
- Dla pana informacji, przez ostatnie dwie godziny stałam na warcie, więc jestem troszkę niewyspana, a tak to okay.
- Nie strzelisz do mnie z łuku? Nie dźgniesz mnie nożem w udo?
Mężczyzna chwyta mnie za nadgarstek. Musiał poczuć, jak go wyjmowałam. Wyjmuje mi broń. To dobra okazja to wyślizgnięcia się, ale na pewno mnie złapią. Ale warto zaryzykować.
Wyślizguję się z uchwytu i biegnę do ściany jaskini. Odwracam się. Widzę resztę uciekinierów związanych linami. Wszystkich prócz Tony, Toby'ego i Mike'a. Wiedziałam. Zdrajcy. Oprócz nich widzę jeszcze ze czterdziestu strażników tamujących wyjście z jaskini. Nie zwieję. Nie ma szans.
- To bez sensu. Poddaj się, bo wydam rozkaz ostrzału.
- Nie zabijecie mnie. Jestem wam potrzebna.
- Ciebie nie - dowódca pstryka palcami - Ale ich tak. - trzech strażników chwyta bliźniaków i Mike'a i przykładają im pistolety do skroni.
- Obiecaliście, że będziemy wolni! - wydziera się Mike.
- Może ich pan zabić - W czach jedenastolatka, którego właśnie zakneblowano widzę przerażenie. - I tak powinnam ich zabić za zdradę.
- Dajcie tu tą małą - mężczyzna pokazuje Clarissę.
- Już raz pan do niej celował. Śmiem przypomnieć, że pan spudłował.
- Dobra, to dajcie jego.
Nie, nie, nie! Tylko nie Kyle!
- Raz go prawie zabiłem, mogę spróbować po raz drugi.
Nagle przychodzi mi do głowy genialna myśl.
- Nie zabije go pan. W przeciwnym razie zabiłby pan ich wszystkich wchodząc.
- Dość tego! Brać ją.
- Stop! - zatrzymuję oddział. - Weźcie mnie. Nie będę się stawiać. Poddaję się. Jeżeli mam zostać pojmana to chociaż z klasą.
- Dobrze. Nie ma problemu.
Zawiązują mnie najwolniej jak potrafią, a przynajmniej tak mnie się wydaje. Powoli, lecz bardzo mocno związują nadgarstki, potem nogi w kostkach, aż wreszcie w ramionach i udach.
- Mogę coś jeszcze ci zrobić? - pyta zadowolony ze swojej roboty mężczyzna.
- Jasne, proszę się nie krępować - staram się zachować poczucie humoru.
Strażnik podchodzi do mnie i podwija mi koszulkę na plecach. Pisze markerem wielkie "M" i sięga do kieszeni. Wyjmuje małe pudełeczko z dwoma wystającymi płytkami. Paralizator. Przykłada mi go dokładnie na środku litery "M".
A potem widzę ciemność.
Moje gratulacje! Zostałaś nominowana do Libster Award!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz na: http://demonica-clary-i-nefilim.blogspot.com